Artyści z prawego brzegu

Dzień śmierci Mozarta


Wrażliwość, prawda, uczciwość, niezależność, nonkonformizm to wartości należące do świata, który bezpowrotnie odchodzi. Dzisiejszy świat bazuje na snobizmach - domaga się od jednostki siły przebicia, dążenia do kariery, zarabiania pieniędzy, szybkiego i pobieżnego konsumowania pop kultury. Te wartości są niczym dla Niny Czerkies, autorki dramatu wystawianego w Mellinie Sztuki przy Białostockiej 22.

Urodzona w Słonimiu na Białorusi, absolwentka wydziału aktorskiego Państwowego Instytutu Sztuki Teatru w Moskwie, grała na deskach Moskwy i Mińska m.in. Oliwię w „Wieczorze Trzech Króli” Szekspira i Ofelię w „Hamlecie” tegoż. Ma na swoim koncie kilka ról filmowych. Wyszła za mąż za klasycznego pianistę Janusza Grzelązkę i w 1985 roku zamieszkała w Łodzi, gdzie w Teatrze Studyjnym zrealizowała monodram „Pożegnanie z Europą”. W tym mieście wyreżyserowała również „Mewę” Czechowa dla studentów roku dyplomowego PWSTTiF. Występuje z recitalami piosenek poetyckich do tekstów własnych i m.in. Anny Achmatowej, Bułata Okudżawy, Borysa Pasternaka, Włodzimierza Wysockiego. Piosenki prezentowała w Krakowie, Łodzi, Poznaniu, Warszawie, Wrocławiu i poza granicami kraju - w Finlandii i Francji. W 1993 roku na deskach Teatru Eksperymentalnego w Moskwie wystawiono sztukę jej autorstwa „Norma i schizofrenia”. Nina Czerkies od kilku lat mieszka w Warszawie, na Pradze Północ. Świadomie wybrała tę część stolicy, choć przyjaciele odradzali. Pokochała starą Pragę, miejsce, które powoli staje się Mekką artystów.

„Dzień śmierci Mozarta” to najnowszy dramat Niny Czerkies wyreżyserowany przez Witalija Borkowskiego, dyrektora artystycznego Teatru w Witebsku z oszczędną, ascetyczną scenografią Władimira Matrosowa.

- Do wyreżyserowania tej sztuki przymierzało się kilku polskich reżyserów, ale jakoś tak opornie to szło. Grająca w sztuce aktorka, moja przyjaciółka Katarzyna Kowalska powiedziała „Słuchaj, musisz ściągnąć kogoś z Białorusi czy z Rosji. Tylko ktoś stamtąd jest w stanie zrozumieć twoje intencje”. Tak też zrobiłam. Kasia miała rację. Miała rację również w innej sprawie. Sztuka miała możnych sponsorów, gotowe były dekoracje, mieliśmy wspaniałe stroje, miała być produkcją telewizyjną. Wybuchła afera Rywingate i wszystko prysło jak mydlana bańka. Zupełnie się załamałam i powiedziałam, że widocznie ciąży nad sztuką jakieś fatum - miałam podstawy, by tak myśleć, przeżyłam w tym czasie rodzinny dramat. Płakałam, chciałam rzucić wszystko. Ówczesny reżyser twierdził, że inscenizacja nie wyjdzie w teatrze, że jest bardzo telewizyjna. Wtedy Kasia znów powiedziała - grajmy to, ale grajmy dla ludzi. Znaleźliśmy to wspaniałe miejsce w Mellinie Sztuki, znaleźli się sponsorzy i gramy dla ludzi, właśnie na Pradze. Odbiór jest wspaniały. 19 kwietnia będzie już dziewiąte przedstawienie - mówi Nina Czerkies, autorka dramatu.

- Od początku czułam, że ten dramat powinien być grany przed żywą widownią. Gdyby był zrobiony szybko, dla potrzeb telewizji, pod pieniądze, które nań przeznaczono nie miałby sensu. Zrobilibyśmy to, przeciw czemu jest ta sztuka - mówi Katarzyna Kowalska, grająca w sztuce Irenę.

Gdyby patrzeć na jedną tylko warstwę sztuki opowiada o starciu się dwóch kultur - Wschodu i Zachodu. I nie ma większego znaczenia czy tłem dla dramatu jest Polska, czy jakikolwiek inny słowiański kraj. Małpie naśladownictwo modeli pop kultury, uniformizacja, macdonaldyzacja, globalizowanie się postaw i pseudowartości. W „Dniu śmierci Mozarta” intelektualiści dawno wyemigrowali wewnętrznie, ale nie są wolni od niepokojów czy aby na pewno opowiedzieli się po właściwej stronie. Gdyby spojrzeć na Maszę, graną przez Ninę Czerkies - główną postać dramatu - z jednej tylko perspektywy wyraźnie widać, że przeżywa epizod depresyjny. Jest aktorką rozdartą pomiędzy Moskwą i Warszawą, wybrała sztukę, nic poza aktorstwem nie jest w stanie jej porwać. Nie zarabia pieniędzy, ze swojej miłości do wyższej kultury jest dumna, ale widzi jak bardzo różni się od ludzi sukcesu i czuje się śmieszna i staromodna. Mąż Maszy, grany przez Cezarego Nowaka, stoi na pograniczu dwóch światów - rozumie rozterki żony, sam bowiem jest artystą muzykiem, ale równocześnie jako wykształcony filozof stracił złudzenia - ma świadomość, że czysta sztuka jest ułudą. Uważa, że każdy powinien pracować, on sam musi pracować, bo trzeba żyć. Dla Maszy praca, która nie jest misją jest niczym. Przyjaciel Maszy, lekarz, grany przez Waldemara Kownackiego, aktora Teatru Narodowego, jest pozornie człowiekiem sukcesu. Ma dobrą pracę, pieniądze, ale jego prywatne życie legło w gruzach. Rozwodzi się, chwilowo mieszka we własnym gabinecie, jest związany z dwiema kobietami. W pewnym sensie jest przegrany, ale nie jest cyniczny i nie stracił ciepła. Potrafi współodczuwać z zagubioną Maszą, ale nie potrafi jej pomóc.

- Lekarz poszukuje w swojej przeszłości uzasadnienia dla teraźniejszości, poszukuje zakorzenienia w tradycji. Jedzie na Wileńszczyznę, skąd pochodzą jego rodzice. Nie znajduje już żadnych zabudowań dawnego majątku, jedynie stare drzewo. To mało, ale wystarczy, by poczuć odrobinę optymizmu - mówi Waldemar Kownacki. Irena, grana przez Katarzynę Kowalską, jest jego drugą przyjaciółką. Próbuje mu pomóc pozbierać się po rozwodzie, ale jej młody wiek ma swoje prawa. Domaga się sukcesów, kariery i pieniędzy. Młodego artystę gra Ignacy Grzelązka, syn Niny Czerkies. Nie jest aktorem, studiuje w Warszawskiej Akademii Muzycznej. Jest uzdolnionym wiolonczelistą. Młody artysta jest wyraźnie rozdarty między światem pop kultury i kultury wyższej. Walczy o wyrażenie siebie w warunkach cywilizacji informatycznej. Tworzy muzykę z pogranicza klasycznej i nowoczesnej. Brzmienie wiolonczeli splata się ze sztucznymi dźwiękami syntezatora (oryginalną muzykę do sztuki napisał Michał Tulma-Sut, kompozytor doceniony na ubiegłorocznej Warszawskiej Jesieni). Do muzycznej oprawy sztuki wykorzystano również utwory Wolfganga Amadeusza Mozarta. Muza i przyjaciółka artysty, grana przez Magdalenę Olszewską jest zindoktrynowana przez współczesny świat i na taką modłę próbuje kształtować artystę. Ponosi porażkę. Nad światem dramatu czuwa Niań, grany przez Bogusława Misiewicza - opiekun Maszy, inspirujący Ignacego, przyglądający się wszystkim osobom dramatu, próbujący wprowadzać ład, spajać, łagodzić konflikty. To archetyp Boga - pozostawiający ludziom wolną wolę, mogący jedynie ubolewać nad użytkiem, jaki zeń robią. W dramacie roi się od postaci archetypowych - archetypy słowiańskości, kultury Wschodu i Zachodu i te najbardziej uniwersalne jak Niań. Dodatkowym atutem dramatu jest narracja - używając terminu muzycznego - legato. Katarzyna Kowalska określiła ten typ narracji - Czechow w stopklatce.

„Dzień śmierci Mozarta”
można będzie obejrzeć
19 kwietnia o godz. 19
w Mellinie Sztuki
przy Białostockiej 22.
Wstęp wolny.


Elżbieta Gutowskaik






Żeby powiększyć miniaturę kliknij na niej

10653