Honor młodych chłopaków
Most Śląsko-Dąbrowski jak wielka agrafka spina dwa brzegi Wisły. Mostów oczywiście jest o wiele więcej, mniej lub bardziej udanych, tyle, że ten most jest symbolem ciągłej próby łączenia Pragi z Warszawą. W 1944 roku dwóch chłopaków uświęciło i podniosło jego znaczenie.
Przez wieki próbowano połączyć obydwa brzegi. Po mostach łyżwowych, drewnianych, wspaniałą kratową konstrukcję wzniesiono w latach 1859-64 wykonując projekt inżyniera Stanisława Kierbedzia, wysadzony w powietrze pod koniec 1944 roku. Ostateczny kształt most Śląsko-Dąbrowski uzyskał w 1949 roku. Dziś spacer po moście jest atrakcją tylko dla nielicznych. Bo cóż może być przyjemnego w chodzeniu po szerokiej kładce, gdy obok hałasują pędzące, lub co gorsza stojące w korku, samochody, autobusy i tramwaje... A jednak. Jest to zapewne przyjemność dla wtajemniczonych, ale peregrynacje po moście pozwalają na przeżycie kilku wzruszeń. Raz, że panorama rozciągająca się dookoła przyprawia o podziw i napełnia dumą, dwa, choć może w zimowe dni nie jest to takie przyjemne, obcowanie z żywiołami - wiatr, woda, drzewa, każe szukać Stwórcy tych zjawisk, a trzy, to tablica pamiątkowa umieszczona na balustradzie. Dwa pierwsze doznania zostawiam każdemu do odkrycia dzięki własnym receptorom; trzeci jednak wiąże się z trudno wyobrażalną dziś historią poświęcenia. 1 lutego minęła 61. rocznica udanego pod wieloma względami, ale i okupionego wieloma stratami, zamachu na niemieckiego generała, członka NSDAP i SS, Franza Kutcherę, wykonanego przez oddział specjalny Kedywu KG AK "Pegaz". Po zastrzeleniu tego kata Warszawy, ranni uczestnicy akcji zostali rozwiezieni po szpitalach, dwóch najciężej rannych "Lot" i "Cichy" - trafiło do Szpitala Praskiego pw. Przemienienia Pańskiego. W czasie okupacji wyrzucony przez Niemców z właściwej siedziby, szpital mieścił się przy Sierakowsiego 20, w domu poakademickim, z którego Niemcy wysiedlili Żydów. Zostawiwszy rannych, potrzebujących natychmiastowej operacji, dwóch dalszych uczestników akcji "Sokół" i "Juno", miało zabrać samochód ze śladami walki w Alejach Ujazdowskich sprzed szpitala i porzucić w najbliższym dogodnym miejscu. Ruszyli tą samą trasą, którą przyjechali, popełniając tym samym elementarny błąd... Na moście Kierbedzia zaskoczyli ich z obu stron Niemcy. Sytuacja była bez wyjścia. Po obrzuceniu Niemców granatami zeskoczyli z balustrady. Spadli do Wisły i ostrzelani... zostali w niej. Niemcy wyłowili bezzwłocznie ciała. Cała historia akcji "Kutchera" jest pełna dramatu, napięcia i tragicznego końca wielu bohaterów. Pierwszy raz dowiedziałem się o niej od ojca, z którym mijałem pamiętne miejsce, gdzie dwóch chłopaków wolało skoczyć do Wisły niż oddać się w ręce Niemców. Miałem wtedy dziesięć lat. Przeglądałem wtedy książki poświęcone okupacyjnej konspiracji i patrzyłem na czarno-białe zdjęcia starszych chłopaków, którzy mieli takie poważne miny. I jakieś takie smutne oczy. Chłopaków, którym zabrano młodość. Imponowali mi wtedy tamci chłopcy, których jestem teraz rówieśnikiem. Aby się więcej dowiedzieć o zamachu na Kutcherę, która swój epizod miała i na Pradze, polecam gorąco literaturę poświęcona temu wydarzeniu. Można tam znaleźć dalsze losy uczestników akcji i ich najbliższych, niektóre tragiczne, niektóre zawiłe. Przy późniejszej ewakuacji rannych ze szpitala na Pradze - "Lota" i "Cichego", brał udział podporucznik Józef Szczepański "Ziutek", chłopak z Pragi (mieszkał przy Targowej, uczeń Władysława IV), autor wierszy i piosenek, niezwykle popularnych zarówno w czasie Powstania Warszawskiego, jak i po wojnie: "Pałacyk Michla" i "Chłopcy silni jak stal".
Adam Praski
|