Zbliża się 1 listopada, dzień Wszystkich Świętych. Jak co roku, już od ponad wieku, ulica mająca za patrona Świętego Wincentego a Paulo wypełni się falującym tłumem odwiedzających groby swych bliskich, stosami sprzedawanych kwiatów i zniczy, dźwiękiem klaksonów samochodów chcących zaparkować najbliżej jak się tylko da. Wszystko to za sprawą istniejącego od 1884 roku Cmentarza Bródnowskiego (czy też Bródzieńskiego, gdyż używania takiej nazwy nakazuje tradycja).
Założenie cmentarza było wynikiem poszukiwań przeprowadzanych przez władze kościelne i miejskie, a mających na celu rozwiązanie narastającego wówczas problemu braku nowych miejsc grzebalnych dla mieszkańców Warszawy. Zamiarem odpowiedzialnych za to osób było znalezienie obszaru pod nekropolię dostatecznie dużą, aby mogła służyć miastu przez długie lata. I faktycznie tak się stało.
Zdecydowano się na zakupienie terenów wsi i folwarku Bródno, których dysponentem był warszawski Szpital Świętego Ducha, a położonych pomiędzy zabudowaniami Nowego Bródna i Targówka. Warto docenić perspektywiczne myślenie ówczesnych włodarzy, gdyż kolejną dużą nekropolię dla Warszawy założono dopiero prawie wiek później - Cmentarz Komunalny na Wólce Węglowej. Dużą rolę odegrał tu prezydent miasta gen. Sokrates Starynkiewicz, który choć był Rosjaninem, czyli przedstawicielem zaborcy, to cieszył się powszechnym szacunkiem warszawiaków za swoją ofiarną pracę dla miasta (m.in. wywalczenie dla Warszawy budowy wodociągów, gdy nie miał ich jeszcze stołeczny Petersburg). Dla nowego cmentarza przekazał on deski z rusztowań remontowanej w 1887 r. Kolumny Zygmunta. Z nich powstał zachowany do dziś drewniany kościółek p.w. Św. Wincentego, będący cennym zabytkiem epoki. Mała świątynia została odciążona z chwilą konsekracji w 1960 r. nowego, murowanego kościoła p.w. MB Częstochowskiej. Materiał użyty do jego budowy częściowo pochodził z rozebranej neogotyckiej kaplicy-mauzoleum rodziny Przeździeckich, która stała obok kościoła na Koszykach w centrum miasta przy ul. Emilii Plater.
Pierwotnie Cmentarz Bródnowski zajmował obszar około 65 hektarów. W drodze kolejnych powiększeń jeszcze przed wojną osiągnął prawie 114 hektarów. Główna brama umieszczona została od strony ulicy Św. Wincentego, która to arteria rozpoczęła swą miejską "karierę" razem z założeniem nekropolii. Jednakże współczesnej ulicy możemy przypisać tradycję jeszcze średniowiecznego traktu, który prowadził z rejonu Pragi do Serocka i Pułtuska. Nie pokrywał się on dokładnie z linią obecnej ul. Św. Wincentego, lecz przebiegał też w tym rejonie i prowadził również na północ. Sama ulica zyskała oficjalny status miejskiej arterii po przyłączeniu Bródna i Targówka do Warszawy, co nastąpiło w roku 1916.
Sąsiedztwo cmentarza miało i ma silny wpływ na charakter ulicy. Istnieją tu liczne zakłady kamieniarskie (choć niegdyś było ich jeszcze więcej), z których kilka założonych zostało jeszcze w okresie międzywojennym. Te rodzinne firmy prowadzone są już przez kolejne pokolenia bródnowskich kamieniarzy. Również od prawie 120 lat ulicą zdążają niezmiennie kondukty pogrzebowe, niegdyś piesze, dziś zmotoryzowane. Dawniej do lokalnej tradycji należały stypy w lokalu o nazwie "Krańcowa", popularnie przezywanym "Barem pod Trupkiem". Znajdował się on w drewniaku stojącym naprzeciw głównej bramy cmentarnej. Nazwy lokalu, działającego do 1967 r., w sposób mniej lub bardziej bezpośredni odnosiły się do sąsiedztwa cmentarza, choć swój kraniec miała też tu linia tramwaju miejskiego, doprowadzona w 1933 roku. Dawna pętlica, miejsce gdzie zawracał tramwaj, została w zeszłym roku zabudowana estetycznymi pawilonami handlowymi. Również przy samej bramie cmentarza ucywilizowano handel poprzez wystawienie podobnych obiektów.
Od lat 70. ubiegłego stulecia, po budowie osiedli mieszkaniowych na Bródnie i Targówku, ulica stała się jedną z głównych dróg łączących je z centrum miasta. Bruk uliczny zalano asfaltem, zlikwidowano linię tramwajową, którą zastąpiły jadące dalej na Bródno lub skręcające na Targówek autobusy. Z przedwojennej zabudowy dotrwało kilka kamienic pochodzących z okresu prosperity budowlanej w latach 30. XX w., które stoją na odcinku pomiędzy ulicami Smoleńską a Kołową. Zniknęły za to drewniane domy, które dominowały w krajobrazie ulicy. Szczególnie wyróżniał się potężny drewniak na rogu ulic Św. Wincentego i Obwodowej. Miał aż dwa piętra, a naroże wieńczył hełm z umieszczoną w nim figurą Matki Boskiej. Niestety, dom ten, choć niezwykle ciekawy w formie i to w skali całej Warszawy, rozebrano (patrz zdjęcie). Do dziś dotrwał za to dom na samym początku ulicy, tuż przy bramie dawnego Cmentarza Żydowskiego. Powstał on jako jednopiętrowy dom robotniczy podobno w 1908 roku (patrz zdjęcie). W latach 80. XX w. powstał projekt jego renowacji, która miała się odbyć w powiązaniu z odnowieniem żydowskiej nekropolii z 1780 r. Jednakże ani na dokończenie remontu cmentarza, ani na renowację domu nie doczekaliśmy się do tej pory. Drewniany dom jest już ostatnim tej skali obiektem w mieście - miejskim domem robotniczym sprzed stu lat. Jego utrata byłaby niepowetowaną stratą nie tylko dla Pragi, ale i całego miasta, bowiem stanowi on ostatni z tej klasy reliktów dokumentujących rozwój stolicy przed 100 laty.
Po drugiej stronie ulicy miejsca nowej stacji benzynowej ustąpiły zabudowania jeszcze przedwojennej piekarni. W latach 30. XX w. działała tu piekarnia "Współczesna". Zakład przez kilkadziesiąt lat dostarczał pieczywo, aż przed kilku laty go zamknięto i przed rokiem rozebrano.
Warto też przypomnieć, iż przy ul. Św. Wincentego znajdują się miejsca pamięci narodowej. Tablice przy zbiegu z ul. Oszmiańską oraz na fasadzie domu nr 44A upamiętniają Polaków rozstrzelanych w pierwszym dniu Powstania Warszawskiego.
W ostatnich latach wiele działo się na obu krańcach ulicy. Na jej początku powstało nowe rondo, a na końcu zmienia swój bieg, aby prościutko poprowadzić w kierunku nowych centrów handlowych. Ruch na ulicy będzie się zwiększał i prawdopodobnie za jakiś czas będzie trzeba pomyśleć o poszerzeniu jezdni.
Michał Pilich
Żeby powiększyć miniaturę kliknij na niej