Ten, kogo nie było tutaj pięćdziesiąt osiem lat temu odpowie bez wahania - nie, na Pradze nie było Powstania, nie oglądaliście "Czterech Pancernych"!? Ale prażanie obecni tu na początku sierpnia 1944 roku (a jest ich wśród nas coraz mniej) wiedzą doskonale, że Powstanie wybuchło i u nas - tak jak w całej Warszawie 1 sierpnia 1944 roku o godzinie 17,00.
Jednak "Godzina W" miała na Pradze o wiele bardziej tragiczny przebieg niż po lewej stronie Wisły. Złożyło się na to kilka okoliczności. Po pierwsze Praga II Wojny Światowej była bardzo mała. Zwarta zabudowa ciągnęła się wzdłuż dzisiejszych ulic 11 Listopada i Targowej, dalej, na Targówku czy Grochowie były małe, rozproszone domki i ogródki, a w takim terenie słabo uzbrojeni powstańcy nie sprostaliby doskonale wyposażonym Niemcom. Walki rozpoczęły się więc na niewielkim obszarze, gdzie pełno było niemieckich żołnierzy.
Po drugie, niemieccy okupanci na Mokotowie, Ochocie i Śródmieściu, byli osłonięci od nacierających Sowietów szeroką Wisłą, nie było więc tam wiele wojska, a jedynie policjanci, żandarmi, urzędnicy
Żołnierze byli po naszej stronie Wisły, szykując się do walki z nadciągającą Armią Czerwoną. Po trzecie, na Pradze roiło się od niemieckich urzędów i biur, a przede wszystkim były tu olbrzymie koszary. Dziś zostało po nich tylko kilka niepozornych budyneczków przy 11 listopada, ale wówczas rozpościerały od Ratuszowej, aż po Żerań. W dodatku z obydwu praskich dworców kolejowych co i raz wyruszały pociągi w kierunku frontu, albo przybywały tu transporty ze zmęczonymi żołnierzami Wehrmachtu.
Na domiar złego nad Pragą dominował obsadzony przez Niemców gmach dyrekcji PKP przy ulicy Targowej, z drugiej zaś strony arsenał na Stalowej.
1 sierpnia 1944 roku, o godzinie 17.00 blisko trzy tysiące żołnierzy VI Obwodu Armii Krajowej ruszyło do boju. Natarcie na koszary załamało się, nie powiódł się atak na mosty, także dworce pozostały nie zdobyte. Wyparto Niemców z budynków dyrekcji PKP, zajęto centralę telefoniczną na Brzeskiej (co dziś upamiętnia wmurowana tam tablica pamiątkowa) i mennicę. Część powstańców została schwytana i stracona przez Niemców, część rozproszyła się, inni znaleźli schronienie w rzeźni nad Wisłą.
Dowództwo VI Obwodu AK liczyło, że pomimo klęski wkrótce na Pragę przybędą sowieckie oddziały. Walkę kontynuowano więc jeszcze przez kilka następnych dni. Sowietom zależało jednak raczej na tym, żeby Powstanie upadło, zwrócili więc swoje wojska spod granic miasta. Nie doczekawszy się pomocy, atakowani ciągle przez Niemców, prascy powstańcy zaprzestali walki, rozproszyli się po dzielnicy, starając się wrócić do domów.
W tych sierpniowych dniach 1944 grupka lekarzy pod kierownictwem dra Mieczysława Pyrzakowskiego zorganizowała w gmachu szkolnym przy ulicy Kowelskiej szpital dla ludności Pragi. Szpital podlegał dowództwu VI Obwodu AK, ale jego organizatorem (który swoim życiem zaręczył przed Niemcami, że szpital nie będzie pomagał powstańcom) był volksdeutsch Leo Nowak.
W szpitalu znalazły się trzy oddziały: internistyczny, ginekologiczno - położniczy oraz zakaźny. Na internie leczyło się bóle brzucha, drugi oddział służył odbieraniu owoców wojennego wzrostu demograficznego, natomiast na oddziale zakaźnym, za drzwiami z napisem "Uwaga! Chorzy na cholerę!" kurowani byli ranni żołnierze AK. Na całe szczęście Niemcy niesamowicie bali się chorób zakaźnych, nie kontrolowali więc tych pomieszczeń.
Szpital funkcjonował do wiosny 1945 roku. Przez pierwszy miesiąc, zanim 15 września Pragi nie zajęli Sowieci placówka działała tylko dzięki hojności okolicznych mieszkańców. Gdy Armia Czerwona wkroczyła do miasta, a za nią policja polityczna Stalina - NKWD, Sowieci zaczęli kończyć to, co zaczęli Niemcy - likwidowanie Armii Krajowej. Zaczęły się aresztowania, zsyłki i morderstwa. Nie bacząc na rolę jaką odegrał w organizacji szpitala zamordowany przez Sowietów został Leo Nowak, za to, że był volksdeutschem, a więc w ich rozumieniu zdrajcą.
Rosjanie nie spieszyli się jednak z pomocą Powstaniu Warszawskiemu. Gdy zaś front stanął na Wiśle, żołnierze AK na lewym brzegu rzeki znaleźli się w tej samej sytuacji, w której byli powstańcy na Pradze 1 sierpnia - wokół nich znalazło się mnóstwo niemieckich żołnierzy, o niebo lepiej uzbrojonych nie tylko od żołnierzy Armii Krajowej, ale też od policyjnych jednostek SS, które do tej pory tłumiły Powstanie. Od połowy września dzielnice powstańcze zaczęły padać jedna za drugą. 2 października, generał Tadeusz Bór - Komorowski podpisał akt kapitulacji miasta. Powstanie skończyło się.
Dzisiaj, po pięćdziesięciu ośmiu latach odsłonięto tablicę upamiętniającą tamte wydarzenia. Nie dotyczy ona całego Powstania, nie opisuje nawet małego fragmentu walk. Składa natomiast hołd lekarzom, sanitariuszom, pielęgniarkom, salowym i wszystkim pracownikom szpitala przy ulicy Kowelskiej. Szkoda tylko, że tablica znajduje się wewnątrz szkoły i zwykły przechodzień nawet nie będzie wiedział, jaka historia kryje się w murach Liceum Ogólnokształcącego im. Józefa Piłsudskiego na ulicy Kowelskiej, na Pradze - temu tematowi poświęcimy osobny materiał.
T. Pawłowski
Żeby powiększyć miniaturę kliknij na niej