Pan Roman Zieliński jest jednym ze starych (rocznik 1923) mieszkańców Pragi. Mieszka tutaj od 62 lat. Urodził się na Czerniakowie, ale rodzice później przenieśli się na Pragę. Wszystko za sprawą ojca pana Romana, który był kolejarzem. Pracował na Dworcu Wileńskim. Prowadził tam magazyn od 1936 roku i szykował powierzchnię do zabudowy pod planowany wówczas nowy dworzec, który miał być przesunięty znacznie dalej od ulicy Targowej w stronę Marek. Mieszkali w domu kolejarzy przy ulicy Wileńskiej 12 od czasu kiedy postawiono tutaj nowiutkie domy dla pracowników PKP. Z tego okresu pan Roman wspomina kursy LOPP przygotowujące do biernej obrony przeciwlotniczej i chemicznej w doskonale zorganizowanym Okręgu Kolejowym LOPP na Pradze. Ojciec pana Romana był jednym z wielu instruktorów tej masowej, społecznej organizacji.
Po zakończeniu działań wojennych zajmował się wraz z ojcem szkleniem okien. Większość domów praskich była pozbawiona szyb po nalotach bombowych i ostrzale artyleryjskim najeźdźców, tak iż pracy nie brakowało. Do tego rodzaju pracy dorywczej brała się nieomal cała brać kolejarska z naszej dzielnicy. W 1941 roku pan Roman rozpoczął naukę w szkole kolejarskiej na Nowym Bródnie, a następnie został zatrudniony w warsztatach kolejowych Ostbahnu. Tutaj pracował do 1944 r. mniej więcej do lipca, kiedy Niemcy rozpoczynali ewakuację warsztatów. Nie czekał na dalszy bieg wydarzeń. Poszedł do partyzantki.
Życiorys mojego rozmówcy i wieloletniego znajomego jest bogaty. Pewien czas pełnił funkcję strażnika kolejowego, odsłużył służbę wojskową, a następnie zaczął pracę w nowo zbudowanej Fabryce Samochodów Osobowych na Żeraniu. Tutaj przepracował nieomal pół wieku. Dokładnie 46 lat. Ale fakt wieloletniej pracy w jednym zakładzie pracy - chociaż chwalebny - nie wzbudził naszego zainteresowania osobą pana Romana Zielińskiego.
Pan Roman od dziesiątków lat jest poetą - rymotwórcą. Kilka lat temu został zauważony przez Towarzystwo Przyjaciół Pragi i w jednej z pierwszych książek wspomnieniowych wydanych staraniem TPP znalazły się wiersze pana Romana. Jakie to są wiersze? Nieomal wszystkie poświęcone Pradze. Czytając te wierszowane opisy poszczególnych ludzi, ulic i wydarzeń można być pewnym, że z takim wierszowanym przewodnikiem po Pradze nikt nie zabłądzi.
Pan Roman nie ustaje w swej pracy historyka - poety. Pokazał mi opasłe notatniki, w których opisuje wszystkie ulice Pragi, pracę w FSO na kolei i swoje życie. Wszystko napisane jest lekko, tak jakby autor strof nie potrafił wyrażać się inaczej niż wierszem. Kiedy pytam, skąd ten niezwykły dar słowotwórstwa dowiaduję się, że wiersze zaczął pisać w latach czterdziestych, było tak, że nawet listy do znajomych pisał w formie rymowanek.
Za wierszowany przewodnik po Pradze pan Roman Zieliński został wyróżniony w konkursie TPP w latach ubiegłych. Oto próbki wierszy:
Ulica Wileńska
Trudno dziś po Pradze chodzić, bo i człek leciwy
I na zmiany mniej podatny. I bardziej wrażliwy
Wielu zmian nie akceptuje, żal mu starych śmieci
Tych budynków takich ładnych, z których dziś tynk leci.
Mieszkaliśmy pod dwunastym, naprzeciwko szkoła
Aż dwa piętra zajmowała, biedna lecz wesoła...
W wierszu poświęconym motoryzacji w Polsce
Jechał sobie polskim fiatem i przekładał biegi batem
Tak przed wojną z nas się śmieli, bośmy tylko fiata mieli...
Następnie autor opisuje powstanie pierwszych samochodów: warszawy, syrenki, fiatów, polonezów i wyrobów firmy koreańskiej. W pięknej monografii fabryki wydanej na półwiecze zakładów żerańskich znalazł się również wiersz pana Zielińskiego. W FSO pan Roman pracował w dziale kontroli, jako wieloletni pracownik powinien w moim mniemaniu jeździć co najmniej polonezem. Mój rozmówca wspomina, że miał kiedyś jedną z pierwszych syrenek, a teraz na stare lata jeździ bardzo starym... trabantem. No, ale i szef mercedesa nie musi koniecznie jeździć wozem ze swojej fabryki...
Na początku bieżącego roku, na wystawie zatytułowanej "Praska Bohema i Przyjaciele" zorganizowanej przez Wydział Kultury naszej dzielnicy pojawiły się prace pana Romana Zielińskiego. Wziął on udział w rozpisanym konkursie i co ciekawe - został wyróżniony. Za co, za wiersze? Nic podobnego. Za rzeźby! Przedstawił osiem głów wyrzeźbionych w drewnie i szopkę praską przedstawiającą fronton katedry św. Floriana. Rzeźba, dodam, bardzo precyzyjnie wykonana, wzbudziła duże zainteresowanie zwiedzających wystawę. Okazało się, że pan Roman Zieliński ma wielkie zamiłowanie nie tylko do rymotwórstwa, ale i do rzeźbiarstwa. Wspomina, że zajmował się tym od najmłodszych lat. Niewątpliwie dzięki ojcu. Zaczynał rzeźbić w blokach parafiny przeniesionych przez ojca. Później, kiedy nauczył się trudnej sztuki operowania nożem i dłutkiem, rzeźbił w korze i drewnie. Interesowały go statki i okręty. Musiały wyglądać jak prawdziwe i pływać, jak prawdziwe. Kolekcję głów pięknie wyrzeźbionych w korze zawiesił pan Roman na jednej ze ścian swego mieszkania. Ja również dostałem jedną z nich, każdemu kto pyta skąd ją mam - odpowiadam, że to przyjacielski podarunek od Romana Zielińskiego barda i historyka naszej dzielnicy.
Tekst i foto Paweł Elsztein
Żeby powiększyć miniaturę kliknij na niej