Ludzie Pragi

Porucznik Okrzeja nie wrócił...

Dobrze znacie tę ulicę. Dawniejsza Brukowa to dziś Okrzei. Stefan Okrzeja był bohaterem i symbolem walki z caratem. Za moich lat dziecięcych podwórzowi grajkowie i piosenkarze sławili Stefana Okrzeję rymowanką, która zaczynała się tak: Posłuchajcie bracia mili o Okrzei powieść znaną Ażebyśmy tak walczyli za ideę ukochaną

Był to chłopiec piękny, młody - wyście o mnie wiedzieli A jak rzucił w cyrkuł bombę, dostał się do Cytadeli (...) Ulica Okrzei styka się z Targową. Niegdyś odcinek Targowej od Brukowej w stronę południową nosił miano Wołowej. A na ulicy Wołowej pod numerem 31 mieszkała rodzina dróżnika kolejowego pana Walentego Okrzei. W 1905 roku syn jego 19-letni Stefan został stracony na stokach Cytadeli warszawskiej. Podręczniki historii dokładnie informują o działalności rewolucyjnej naszego praskiego rodaka.

W dwa lata po śmierci Stefana w rodzinie Okrzejów urodził się drugi syn. Na cześć pierworodnego i temu dziecku nadano imię Stefan. Nikt wówczas w 1907 roku nie przypuszczał, że i ten drugi Stefan przejdzie do historii. Stefan dorastał na praskich brukach. Od chwili, gdy tylko zobaczył przelatujący samolot, a mogło to być w okresie Bitwy Warszawskiej w 1920 r. kiedy to lotnicy nasi atakowali oddziały wojsk bolszewickich podchodzących pod Warszawę - zainteresowania jego skierowały się do Cywilnej Szkoły Pilotów na Ławicy w Poznaniu. Po rocznym tam pobycie zdobywa uprawnienia pilota cywilnego. Może latać na samolotach o małej mocy silników, samolotach niegdyś określanych jako turystyczne - sportowe. Stefan marzy jednak o lotnictwie wojskowym. Chce latać na maszynach szybkich.

Od 1926 r. możemy go spotkać w Krakowie, gdzie pełni służbę wojskową w 2. pułku lotniczym. Jest dobrym pilotem. W następnym roku przebywa już w Dęblinie w sławnej naszej Szkole Orląt. Pełni funkcję, jakże trudną, odpowiedzialną: jest podoficerem ale i instruktorem pilotażu. Następne cztery lata (1931-1934) spędza w Bydgoszczy w szkole lotniczej. W sierpniu 1934 r. zostaje mianowany podporucznikiem. Teraz jest stuprocentowym oficerem i pilotem wojskowym. Służbę pełni w 6. pułku lotniczym we Lwowie, a następnie w 1. pułku lotniczym na Okęciu w Warszawie. Wybucha wojna w 1939 r. Stefan Okrzeja nosi dystynkcje porucznika. Sięgam teraz do dokumentów źródłowych, do pracy Jerzego Pawlaka znakomitego historyka polskiego lotnictwa wojskowego (Polskie eskadry w wojnie obronnej 1939, WKiŁ, Warszawa 1982). Jak wynika z tej pracy, por. pil. Stefan Okrzeja był zastępcą dowódcy 112 eskadry myśliwskiej. Eskadra ta zgodnie z programem użycia lotnictwa podczas wojny walczyła w ramach III/I Dywizjonu Myśliwskiego Brygady Pościgowej. W końcu sierpnia 1939 r. eskadra została przerzucona z Okęcia na lotnisko polowe pod Zielonką. Zadaniem lotników była bezpośrednia obrona Warszawy, w tym i naszej Pragi przed atakami lotnictwa niemieckiego. Walki były zacięte. Przewaga wroga była widoczna, ale i on ponosił straty.

Porucznik Okrzeja wystartował na swym myśliwcu P-11 w dniu 1 września o godzinie 6.50 jako dowódca drugiego klucza (grupy samolotów) razem z pilotami: ppor. Jerzym Godlewskim i plut. Ludwikiem Lechem. Lecieli wraz z dziesięcioma samolotami eskadry dowodzonej przez kpt. Tadeusza Opalskiego. W rejonie Bugo-Narwi nastąpiło spotkanie z nadlatującymi od północy bombowcami niemieckimi osłanianymi przez myśliwce. Nasi lotnicy zaatakowali wyprawę bombową skierowaną na Warszawę. Zatrzymali ją skutecznie. W jednym ze spotkań z nadlatującymi bombowcami, kiedy wróg dolatywał w rejon Wilanowa zestrzelono jeden samolot bombowy Dornier Do-17. Samolot ten zestrzelił porucznik Stefan Okrzeja. Kilka odłamków rozlatującego się w powietrzu bombowca utkwiło między cylindrami samolotu Okrzei. Pilotowi P-11 nic się nie stało. Walki w obronie Warszawy trwały dzień w dzień. 5 września, jak zwykle wystatowły eskadry myśliwskie. Pułkownik pilot Witold Łokuciewski sławny lotnik polski walczący pod niebem Polski, Francji i Wielkiej Brytanii tak ponad trzydzieści lat temu relacjonował walkę nad Warszawą: - Wystartowaliśmy w godzinach popołudniowych. Prowadzącym klucz był por. Stefan Okrzeja. Na wysokości ok. 4 km zauważyliśmy grupę bombowych Dornierów. Lecieli z Prus Wsczhodnich na Warszawę. Mieliśmy przewagę wysokości około 500 metrów i zaatakowaliśmy dziewięć samolotów nieprzyjacielskich. Nas było trzech. Dopadliśmy trzy Dorniery, które zamykały szyk bombowców. Dostaliśmy się w silny ogień ich strzelców pokładowych. Smugi pocisków przelatywały nad samolotem Okrzei. Rozluźnił się szyk bombowców, bo ciągle ich ostrzeliwaliśmy. Wtem zadymił jeden z naszych samolotów. Widziałem, jak od maszyny odrywa się skrzydło. Dlaczego Stefan nie wyskakuje z samolotu? Dopiero później dowiedziałem się, że został przeszyty serią pocisków w powietrzu. Dorniery zawróciły. Jeden z nich dymiąc lądował przymusowo w okolicach Pułtuska.

Kiedy po walce meldowano: Porucznik Stefan Okrzeja nie wrócił, żałoba zapanowała w całej eskadrze. Dowództwo Brygady Pościgowej przyznało lotnikowi pośmiertnie Krzyż Orderu Virtuti Militari. Wspomniany historyk Jerzy Pawlak podaje, że Stefan Okrzeja był nieposzlakowanym człowiekiem, oficerem i dowódcą. W pamięci lotników i w historii lotnictwa wojskowego pozostał na zawsze.

Męża swego Stefana wspominała przed laty Zofia, żona lotnika. Poznali się w listopadzie 1936 r. Była wówczas uczennicą gimnazjum im. Jana Kochanowskiego w Warszawie, gdzie uczyła ją polonistka - entuzjastka lotnictwa Aleksandra Zasuszanka-Dobrowolska narzeczona Stanisława Latwisa, pilota z Dęblina, z którym napisali wspónie Marsz Lotników, hymn do dziś aktualny, ważny i lubiany. Stefana poznała na szkolnym wieczorku. W marcu 1939 r. wzięli ślub. 31 sierpnia 1939 r. pożegnała po raz ostatni męża. Oboje pojechali samochodem do Marty, siostry Stefana, która mieszkała na Radzymińskiej. Wojna już wisiała na włosku. Kiedy się pożegnali, obiecując rychłe spotkanie, zauważyła, że Stefan nie skierował się w stronę Okęcia, ale w stronę Dworca Wileńskiego. Później dopiero dowiedziała się, że pojechał do Zielonki, gdzie stacjonowała jego jednostka myśliwska.

W pobliżu wioski Kręgi przy szosie z Wyszkowa do Serocka stoi pomnik. Na płycie wyryto napis: Tu dnia 5.IX.1939 roku poległ w obronie Ojczyzny w walce z hitlerowskim najeźdźcą porucznik pilot Stefan Okrzeja. Cześć jego pamięci. Pomnik ustawiono w 1961 r. z inicjatywy pani Anny Ragu kierowniczki szkoły, miejscowych władz i pomocy Dowództwa Wojsk Lotniczych. Ciało Stefana Okrzei ekshumowane zostało potajemnie na wiosnę 1940 r. i pochowane w rodzinnym grobowcu państwa Leskich, właścicieli pobliskiego majątku, na cmentarzu w Wyszkowie. Przy identyfikacji zwłok obecni byli: żona Zofia, brat Stefan Wacław i siostra Marta Okrzeja-Czarniecka.

I tyle w wielkim skrócie o drugim Stefanie Okrzei. Przechodząc ulicą imienia pierwszego Stefana nie zapominajmy, że z Pragi wywodził się i ten drugi!

Paweł Elsztein





Skierski
Żeby powiększyć miniaturę kliknij na niej


9188