Prosto z mostu
Communication Deal Rzadko w tym miejscu zamieszczam dłuższe cytaty, ale tym razem muszę: "Pierwsze niskopodłogowce przyjadą przed końcem października. (...) Wartość kontraktu to 56 mln zł. Polski producent Solaris dostał ten kontrakt z wolnej ręki (to rozszerzenie umowy z MZA z 2008 roku, na którą pozwala prawo zamówień publicznych). Operacja jest znana w branży jako "deal w MZA". Dlaczego? W zamian za to zlecenie polski producent nie protestował, kiedy niemiecki MAN wygrał warszawski przetarg na 70 przegubowców za 118 mln zł." Taki tekst pojawił się w "Życia Warszawy" z 2 września 2010 r. i... nic. Jeszcze raz: prywatna firma dostała od miasta zlecenie na 56 milionów jako zapłatę za odstąpienie od zamiaru podjęcia czynności prawnych w całkiem innej sprawie. Gdzie pani jest, pani Julio? Kilka razy chwaliłem tu panią prezydent za determinację we wprowadzaniu bus-pasów na głównych ulicach miasta, ale całość działań na rzecz komunikacji publicznej nie prezentuje się najlepiej. Warszawskimi autobusami i tramwajami jeździ się niezbyt przyjemnie, przede wszystkim z powodu podniszczonego, starego taboru. Lech Kaczyński nie czuł potrzeby kupowania nowych autobusów i tramwajów, a jego następczyni kupuje je dopiero pod koniec kadencji, i to ze wspomożeniem jakichś "deali". Nie jestem przy tym zachwycony nowymi nabytkami. Są one w małym stopniu user-friendly. Na przykład, jakiś idiota w pędzie do nowoczesności wymyślił, żeby tradycyjne tablice boczne z czytelnie wypisaną trasą zastąpić w nowych autobusach elektronicznymi wyświetlaczami, na których informacja o trasie pojawia się jako wąski, szybko przesuwający się pasek. Nie ma teraz takiej możliwości, żeby pasażer z przystanku dojrzał na nadjeżdżającym autobusie, którędy i dokąd on jedzie. Za to cena autobusu rośnie. W zamówionym przez ratusz sondażu warszawiacy jako najlepszą cechę stołecznej komunikacji wskazali jej duży zasięg. Natomiast aż 50 procent ankietowanych wskazało, że w autobusach razi ich tłok, brak wentylacji, brud, nieprzyjemny zapach bądź hałas. Zasięg komunikacji zasadniczo nie zmienił się od kilkudziesięciu lat. Z jednym pozytywnym wyjątkiem: Hanna Gronkiewicz-Waltz przywróciła zlikwidowany przez Lecha Kaczyńskiego wspólny bilet na komunikację miejską i kolejową. W ślad za biletem nie idą jednak dalsze działania. Ostatnio zauważyłem, że przystanek autobusowy na Placu Zawiszy, który bodaj od wojny znajdował się tuż przy wejściu na peron dworca PKP, SKM i WKD, został odsunięty o sto metrów, na drugą stronę ruchliwego ronda. Integracja komunikacji to dla warszawskich urzędników nadal jakaś abstrakcja. |