Prosto z mostu
Trzeci etap afery Pasterz strachliwy pasł trzódkę daleko od towarzyszy, których gotowość pomocy postanowił wypróbować. "Lew!" - krzyknął. Wierni towarzysze przybiegłszy usłyszeli, że to była tylko próba. Ponarzekali na strachliwość kolegi i poszli. Gdy pasterz został sam, znów krzyknął na próbę: "Lew!" i znów przybiegli towarzysze, acz w mniejszej już liczbie. Za trzecim razem pasterz krzyknął "Lew!", gdy naprawdę znalazł się w niebezpieczeństwie. Jak wiemy, tym razem nikt nie przybiegł. Czy pamiętamy jeszcze falę nastrojów społecznych, która wyniosła do władzy braci Kaczyńskich? Oskarżenia rzucane na prawo i lewo zarówno przez prących do władzy polityków, jak i przez dziennikarzy walczących o rynek, który akurat wtedy zaczął się poszerzać po wejściu nań kapitału Springera. Przybyło dziennikarzy, niestety, nie absolwentów studiów dziennikarskich, lecz młodych ludzi zatrudnianych masowo w nowych redakcjach, które potrzebowały atrakcyjnych materiałów. Po latach, zgodnie z rytmem pracy wymiaru sprawiedliwości, z oskarżeń nic nie zostało. Wspomnę o niedawno zakończonej sprawie rzekomo kupionych nielegalnie mieszkań liderów SLD w Wilanowie. Jeszcze pamiętam agresywne, wręcz nienawistne tytuły nie tylko tabloidów... Miller czy Oleksy to politycy bardzo ode mnie odlegli, dlatego bez obaw mogę napisać: każdy, kto miał do czynienia z procedurami wykupu mieszkań, wie, że postawione im zarzuty były bezpodstawne. O tym, że prokuratura umorzyła śledztwo w ich sprawie, doniosły kilka dni temu gazety. Małymi literkami, na odległych stronach. Takich spraw, niszczących ludzi, w walce, w której liczyło się tylko pozyskanie roszczeniowego wyborcy i maglowego czytelnika, były dziesiątki. Teraz jesteśmy na trzecim etapie przytoczonej na początku opowieści o Lwie. Oskarżenia tak się zdewaluowały, że żadna afera nie jest w stanie wstrząsnąć sceną polityczną. Oto policja zatrzymuje przewodniczącego zachodniopomorskiego sejmiku i członka zarządu regionu PO. I nic. Oto dziennik opisuje, powołując się na dokumenty z prokuratury, mafijne interesy ministra sportu, jednego z najbliższych współpracowników premiera. I nic. Na temat zarzutów postawionych przez CBA innemu ministrowi aferożerna Julia Pitera stwierdza: "On nie ukrył dochodów, bo przyznał się do nich. Nie podał tylko wysokości." Uodporniliśmy się... Czy to dobrze? Zawłaszczenie państwa przez partię osiągnęło już taki poziom, że zachodniopomorska Platforma na swojej stronie internetowej chwali się nawet obsadzeniem stanowiska kuratora oświaty... |