Rada wielu
Program dla służby zdrowia W poprzednim felietonie pisałem o potrzebie alternatywnego programu naprawy stołecznej służby zdrowia. Hanna Gronkiewicz-Waltz proponuje pełną centralizację - jedna spółka ma wchłonąć wszystkie warszawskie szpitale i nimi zarządzać. Mam więc pytanie do starszych Czytelników: w PRL nazywało się to kombinat czy zjednoczenie? Takie rozwiązanie obciąży dobrze prosperujące szpitale długami tych gorszych. Dobre szpitale nie będą już więc miały pieniędzy na remonty, sprzęt, leki i pensje. A przecież niektóre stołeczne placówki radzą sobie nieźle. Pani Prezydent mówi jednak twardo: wszędzie musi być ten sam syf! Co proponuję zamiast tego? Przede wszystkim konieczne jest przeprowadzenie kompleksowych audytów. Wyłoniona w przetargu duża firma audytorska musi sprawdzić wszystkie szpitale nie tylko pod względem księgowym, ale także gospodarności i celowości zarządzania. Jeżeli gdzieś są marnowane środki finansowe, niewykorzystane powierzchnie czy możliwości zwiększenia dochodów, jeżeli gdzieś prywatne fundacje żerują na publicznej placówce - musimy to wiedzieć. W drugim etapie, na wszystkie stanowiska dyrektorskie należy przeprowadzić od nowa uczciwe konkursy. Z jednym warunkiem. Szpitalem nie może kierować lekarz. Lekarze reprezentują interesy swojej korporacji zawodowej, a szpitale są dla pacjentów. Lekarz powinien być tylko zastępcą dyrektora ds. medycznych. Kierować ekonomiką szpitala powinien menedżer, któremu wszystko jedno czy to szpital czy stacja benzynowa. Ma świadczyć usługi na dobrym poziomie. Jeżeli już prywatyzować, to tylko po ostatecznej decyzji Sejmu co do systemu opieki zdrowotnej. I na pewno nie, jak proponował były wiceprezydent stolicy Miller, te najlepsze szpitale. Trzeba sprzedać te jednostki, które nie rokują na poprawę sytuacji ekonomicznej. Najbardziej zadłużone i zapuszczone. PO usiłuje mamić społeczeństwo wizją 51% udziałów pozostających przy prywatyzacji ZOZ własnością samorządu. To bzdura. Żaden poważny inwestor się na to nie zgodzi. Wystarczy, że w rękach samorządu pozostanie jedna, "złota akcja" ("złoty udział"). Inwestor niech zarabia, a miasto będzie mogło zablokować każdą decyzję szkodliwą dla obywateli. To rozwiązanie powszechnie stosowane na świecie. Tak prywatyzowała na wielką skalę Margaret Thatcher, na którą tak lubią powoływać się zarówno politycy PiS jak i PO. Wyjaśnienie: w poprzednim felietonie użyłem fikcyjnych nazwisk: "Napierniczak kontra Olejarski" jako symbolu dwóch nierozpoznawalnych szerzej aparatczyków walczących o topniejącą polityczną schedę. Korekta redakcyjna zmieniła je na "Napieralski kontra Olejniczak". Nie miało być tak łopatologicznie... |