Rada wielu
Pierwszy cud Donald Tusk obiecał wszystkim podwyżki. Pierwsi obiecane podwyżki dostali mieszkańcy Warszawy, czyli jego okręgu wyborczego. Nie wiem tylko, czy ogłupionym przez TVN (Tusk Vision Network) i Gazetę Wyborczą wyborcom na pewno chodziło o podwyżki... cen biletów. Sesja Rady Warszawy, która miała obradować nad podwyżkami, przeciągała się niemiłosiernie. Co chwila ogłaszano kolejne przerwy. Radni LiD negocjowali swoje poparcie dla tego projektu. Byli w niezręcznej sytuacji, bo wcześniej obiecali publicznie, że podwyżek na pewno nie poprą. Być może kilka uczciwych konkursów na stanowiska wygranych przez przedstawicieli SLD pomogło im przełamać własne opory. Według Superekspresu, SLD za poparcie podwyżek otrzyma stołek szefa Totalizatora Sportowego dla Wiesława Wilczyńskiego. Kiedy lewica dobiła już politycznego targu z liberałami i poparła podwyżki uderzające w najbiedniejszych, zgubił się skarbnik. Ponieważ nowa taryfa była pisana przez urzędników na kolanie podczas sesji, potrzebny był pod nią podpis skarbnika. Szukano go blisko trzy godziny. Kiedy w końcu znalazł się i złożył wymaganą prawem parafę pod podwyżką, radni koalicji znów przerwali sesję. Tym razem poszli napełnić brzuchy frykasami zakupionymi za nasze podatki, czyli na tzw. jajeczko. Apelowałem, by nie przerywać sesji, jednak darmowa wyżerka była dla lewicowców i liberałów spod znaku mamony ważniejsza. Kiedy wreszcie wznowiliśmy obrady i ośmieliłem się skrytykować projekt podwyżek, przewodnicząca Rady wyłączyła mi mikrofon. Biedaczka zawdzięcza swój stołek chyba wyłącznie byciu żoną ministra Grupińskiego i zupełnie nie radzi sobie z prowadzeniem obrad. Nazajutrz przeczytałem w Trybunie Ludu z 1953 r., że to ja opóźniałem sesję... Zamiast zakończenia, życzę Państwu wesołego Alleluja! |