Teflon
Piszę te felietony już drugi rok i obserwuję, jak bardzo powoli przybywa osób podzielających wyrażane tu poglądy na poczynania Prawa i Sprawiedliwości, najpierw w samorządzie warszawskim, a teraz w całym państwie. To nie tylko nieudolność. Największym przewinieniem PiS wobec wyborców jest hipokryzja objawiająca się w rozdźwięku pomiędzy zapewnieniami o własnej uczciwości a rzeczywistością. Uważny obserwator rzeczywistości może być zadziwiony. Z romantycznego wywiadu w "Wysokich Obcasach" z posłanką Jolantą Szczypińską, tą, która w Sejmie cmoknęła Jarosława Kaczyńskiego w policzek, wyczytałem między wierszami taką oto historię. Pani Szczypińska, mieszkająca w Słupsku, pracowała w gdańskim biurze poselskim Lecha Kaczyńskiego. Gdy ten w 2002 roku został prezydentem Warszawy, Szczypińska została bez pracy. Trzeba było jej pomóc, więc biuro poselskie na Pomorzu otworzył Jarosław Kaczyński, poseł z okręgu warszawskiego. Skądinąd, Prawo i Sprawiedliwość miało wtedy całkiem sporo biur poselskich na Pomorzu, ale potrzebny był etat dla znajomej. Jak się ostatnio okazało - całkiem bliskiej. Pamiętają państwo lidera PiS na Pomorzu, radnego i kandydata na prezydenta Gdańska, Grzegorza Strzelczyka, który w 2004 roku spił się do nieprzytomności podczas oficjalnego pobytu delegacji Gdańska w Petersburgu? Wybuchł międzynarodowy skandal i Strzelczyk złożył mandat radnego. Wystąpił też z PiS, wszak tego oczekiwali wyborcy... Po wygranych przez PiS wyborach w 2005 roku koledze trzeba było jednak pomóc i oto dziś odnajdujemy Strzelczyka w składzie rady nadzorczej Polskich Linii Oceanicznych. A największa - jak dotąd - afera IV Rzeczypospolitej, Spółdzielczych Kas Oszczędnościowo-Kredytowych SKOK? Napisałem "IV Rzeczypospolitej", gdyż choć historia SKOK ma już siedemnaście lat, przewijają się przez nią niemal wszyscy bliscy współpracownicy braci Kaczyńskich bądź ich rodziny. Aferę opisywał szczegółowo tygodnik "Polityka", nie wywołując żadnego oddźwięku w opinii publicznej. A przecież, gdyby prawdą było choćby dziesięć procent zarzutów wysuwanych przez "Politykę", to odkrycie, że w centrali SKOK pracuje zięć prezydenta państwa, wstrząsnęłoby każdą normalną demokracją! Istnieje takie określenie polityka, którego nie imają się żadne zarzuty: jest jak z teflonu. Mistrzowie patelni wiedzą jednak dobrze, że teflon można zarysować. Wtedy zamiast pysznych zapachów w kuchni pojawia się smród. |