Pan Jacek rządzi
Ostatnie kilka felietonów zmuszony byłem poświęcić wynurzeniom na tematy ogólnokrajowe. Czyniłem to nie z zamiłowania do dużej polityki, lecz z konieczności. Felietonista żywi się komentowaniem bieżących wydarzeń w danej społeczności, o ile coś się w niej dzieje. Na początku stycznia napisałem, że Praga zamarzła. W takim stanie uśpienia znajduje się do dziś. Wszystko to między innymi za sprawą nowego przewodniczącego rady dzielnicy, Jacka Wachowicza. Pan Jacek objął swoją funkcję 23 listopada ubiegłego roku, zastępując na tym stanowisku Hannę Jarzębską, która kierowała pracami rady od listopada 2002 Nowy przewodniczący, wybrany do rady dzielnicy z list Wspólnoty Samorządowej, zdążył przez ostatnie trzy lata zmienić swoją przynależność klubową trzykrotnie. Ostatecznie wylądował w klubie radnych PiS, co w końcowym etapie zapewniło mu kierowanie pracami rady dzielnicy. Panu Jackowi nie przeszkadzało to, że w styczniu 2005 roku ci sami radni PiS zmusili go do złożenia rezygnacji z funkcji wiceprzewodniczącego rady. No cóż, byt określa świadomość. Pan Jacek w trakcie swojego urzędowania raczył był zwołać tylko jedną sesję rady, która odbyła się 7 grudnia. Odbyła się, bo zarząd dzielnicy musiał mieć opinię rady przy wystąpieniu do władz miasta, aby nie wydatkowane przez niego środki inwestycyjne (a było tego dużo) mogły zostać wydane w roku bieżącym. Rada Miasta nie przychyliła się do tego wniosku, ale to materiał na kolejny felieton. Od tamtego czasu cisza. Artykuł 20 ust.1 ustawy z 8 marca 1990 r. o samorządzie gminnym nakłada na przewodniczącego rady obowiązek zwoływania sesji w miarę potrzeby, nie rzadziej jednak niż raz na kwartał. Kwartał to okres trzech miesięcy i ustawowy termin na zwołanie sesji rady minął 7 marca. Nie przypominam sobie, by ktokolwiek wcześniej próbował "falandyzować" ten zapis. Dlaczego pan Jacek nie zwołuje sesji rady? Czyżby od 7 grudnia na terenie dzielnicy nie wydarzyło się nic, nad czym rada nie mogłaby debatować? Być może rzecz w tym, by właśnie nie mogła się wypowiedzieć? Przecież nie chodzi o obawy związane z wynikiem głosowania. Przy podejmowaniu wiążących decyzji radni PiS mają w radzie przewagę tym większą, iż po śmierci radnego Antoniego Jakubowskiego mandat po nim jest nadal nie obsadzony. Więcej, rada nawet go nie wygasiła, a tym samym uniemożliwia kolejnej osobie z listy PO podjęcie pracy w praskim samorządzie. Nie to chyba jest sednem sprawy, chyba że coś się zmieniło wewnątrz klubu PiS, o czym nie wiemy. Problem raczej polega na tym, że rada, kiedy nie obraduje, nie wypowiada się w aktualnych, ważnych sprawach dla dzielnicy. Okres marazmu spowodował, że radę dzielnicy, a także merytoryczne komisje rady, ominęły dyskusje nad założeniami i przebiegiem akcji zima w mieście, sprawami związanymi z mieszkaniami czynszowymi na Ząbkowskiej, budową komunalnego osiedla na Jagiellońskiej, a także głośna ostatnio w mediach sprawa lokalizacji pomnika zwanego przez jednych pomnikiem warszawiaka, a przez innych pomnikiem praskiej kapeli podwórkowej autorstwa Andrzeja Renesa (Andrzej Renes jest już autorem pomnika księdza Skorupki przed katedrą św. Michała Archanioła i św. Floriana Męczennika na Pradze Północ). Rok 2006 jest rokiem wyborczym i w tym należy upatrywać powściągliwość władzy, którą także reprezentuje Pan Jacek. Brak sesji uniemożliwia radnym opozycji składanie zapytań do zarządu w ważnych dla mieszkańców i dzielnicy sprawach, utrudnia mandatariuszom praskiej społeczności patrzenie na ręce władzy. Cała ta sytuacja mocno zdenerwowała radnych SLD, PO i nie zrzeszonych, którzy w spokoju czekali na zwołanie sesji rady w ustawowym terminie i .... nie doczekali się. 8 marca, w Dzień Kobiet, siedem pań radnych (Alicja Dąbrowska, Hanna Jarzębska, Anna Jurczyńska, Ewa Kowalik, Elżbieta Kowalska, Danuta Kubiak, Maria Tondera) złożyło na ręce przewodniczącego Wachowicza wniosek o zwołanie nadzwyczajnej sesji rady dzielnicy z projektem jednego merytorycznego punktu porządku obrad - odwołania przewodniczącego rady dzielnicy Praga Północ - za złamanie zapisów ustawy z 8 marca 1990 r. o samorządzie gminnym. Zgodnie z ustawą po takim wezwaniu przewodniczący powinien odbyć posiedzenie rady w ciągu siedmiu dni (to jest do 15 marca), chyba że Pan Jacek ponownie swoiście zinterpretuje zapisy ustawowe. Nomen omen od wprowadzenia ustawy, która stała się konstytucją samorządu, minęło 8 marca 2006 roku już 16 lat. Na temat stosowania jej zapisów zużyto już wiele papieru, a mimo to nadal są tacy, którzy próbują ją naginać do swoich partykularnych interesów. Ireneusz Tondera radny woj. mazowieckiego przewodniczący klubu radnych SLD |