17 października w Białołęckim Ośrodku Sportu odbył się koncert Reprezentacyjnego Zespołu Artystycznego Wojska Polskiego. Reprezentacyjny Zespół Artystyczny Wojska Polskiego śpiewa i tańczy już od ponad 60 lat. Początki jego działalności sięgają tradycji teatru frontowego, bowiem wywodzi się on z Teatru Żołnierza 2. Dywizji Piechoty im. Henryka Dąbrowskiego. W latach 1945-1950 występował pod nazwą Teatr Wojska Polskiego, w latach 1950-1958 jako Zespół Pieśni i Tańca Wojska Polskiego, a w latach 1958-1989 - Centralny Zespół Artystyczny Wojska Polskiego. Z Zespołem współpracowali m.in. Ryszarda Hanin, Ludwik Sempoliński, Bernard Ładysz, Andrzej Hiolski czy Konrad Drzewiecki. Dziś Reprezentacyjny Zespół Artystyczny Wojska Polskiego, w skład którego wchodzi chór z solistami, balet i orkiestra, jest wykonawcą widowisk historyczno-patriotycznych, musicali i rewii muzycznych. Chór ma w swoim dorobku imponujący repertuar. Śpiewa zarówno pieśni historyczne, współczesne piosenki wojskowe, partie operowe i operetkowe, jak i pieśni religijne czy chorał gregoriański. Stale jest obecny w artystycznej oprawie liturgii uroczystych Mszy Świętych, głównie w Katedrze Polowej Wojska Polskiego i w kościele Św. Krzyża w Warszawie. W ostatnią sobotę w Białołęce wojskowi artyści zaprezentowali barwne widowisko muzyczne, składające się z pieśni patriotycznych i powstańczych, tańców narodowych oraz popularnych piosenek żołnierskich. Program obejmował najnowszą historię Polski, od uzyskania niepodległości w 1918 roku, poprzez II wojnę światową aż po czasy współczesne. Okres walk o niepodległość i pierwsze lata II Rzeczypospolitej to czas, w którym powstało chyba najwięcej żołnierskich piosenek. Ich autorami często byli anonimowi żołnierze-legioniści. Po rozpoczynającym koncert uroczystym polonezie, artyści zaprezentowali wiązankę pieśni legionowych. Złożyły się na nią takie utwory, jak: "Miała matula trzy córy", "Wojenko, wojenko, cóżeś to za pani", "Przybyli ułani pod okienko", "O, mój rozmarynie", "Jeszcze jeden mazur dzisiaj", "Rozkwitały pąki białych róż", "Tam na błoniu błyszczy kwiecie", "Hej, hej, ułani, malowane dzieci" czy "Jak to na wojence ładnie". Łzy wzruszenia wywołało u wielu widzów wykonanie sztandarowych pieśni Legionów: "Pierwszej Kadrowej", "Marsza Pierwszej Brygady" i "Maków". Piosenka nie opuszczała żołnierzy w czasie II wojny światowej. Towarzyszyła im na wszystkich frontach i stanowiła swoisty oręż w walce z wrogiem. W wykonaniu chóru i solistów Reprezentacyjnego Zespołu Artystycznego Wojska Polskiego usłyszeliśmy takie piosenki, jak: "Który to już wrzesień", "Niebieska chusteczka", "Rozszumiały się wierzby płaczące", "Czerwone maki na Monte Cassino", czy niezwykle popularne "Serce w plecaku". Wiele pięknych piosenek wiąże się z Powstaniem Warszawskim. "Marsz Mokotowa", "Hej chłopcy, bagnet na broń!" to tylko niektóre z nich. W piosence "Pałacyk Michla, Żytnia, Wola" wspomniany jest "Miecio, w kółko golony". To autentyczna postać powstaniec, dowódca słynnego batalionu "Parasol". Trzeba mu było ogolić głowę, aby założyć opatrunek. W ten sposób piosenka stała się kroniką wydarzeń powstańczych. Wreszcie dotarliśmy do czasów współczesnych. Artyści zaśpiewali przebój "Niech nam kto mówi, co chce, a my wiemy że, w wojsku nie jest źle" z towarzyszeniem baletu bardzo współczesnych żołnierek. Balet, ale już w historycznych strojach mogliśmy też podziwiać w brawurowym wykonaniu mazura z opery "Halka" Stanisława Moniuszki. Na zakończenie programu zespół wykonał piosenkę pt. "Jak białe orły", której słowa nawiązują do niemodnych dzisiaj wartości, jak wierność i patriotyzm: "Warto pomyśleć skąd przychodzimy Nie zapominać, dokąd idziemy". Można powiedzieć, że to było motto całego historycznego programu, zaprezentowanego w Białołęce przez Reprezentacyjny Zespół Artystyczny Wojska Polskiego. Chór, balet, barwne stroje, piękne melodie, patriotyczna treść wszystko to złożyło się na imponujące widowisko. Szkoda tylko, że na widowni prawie wcale nie było widać młodzieży. Większość publiczności stanowili ludzie starsi, dla których koncert był niewątpliwie wzruszającym przeżyciem.
Joanna Kiwilszo
|