40 i 10
"Świętujemy od września, dziś - pierwsza gala" - tymi słowami dyrektor Bożenna Dydek powitała 21 października gości, zebranych w sali teatralnej Domu Kultury "Zacisze". Placówkę otwarto 40 lat temu, dziś działają tu 44 sekcje, w ciągu tygodnia przychodzi na zajęcia 530 osób, a od września dodatkowo 220 - z Uniwersytetu Trzeciego Wieku. 60% uczestników zajęć to mieszkańcy Zacisza. 70% podstawowej działalności to imprezy otwarte, w 95% bezpłatne. Pani dyrektor podziękowała wszystkim, którzy w minionym dziesięcioleciu przyczynili się do tego, że placówka została wyremontowana, wychodzi naprzeciw potrzebom mieszkańców i wciąż rozszerza ofertę programową. Jak realizowana jest ta oferta, można było zobaczyć na pokazie multimedialnym: maluchy w tańcu, nauka języków (angielski, rosyjski, hiszpański), tańce narodowe i nowoczesne, szachy, malarstwo, pracownia witrażu, plastyka, balet, tkactwo, studio piosenki, teatry (dzieci, nastolatków, młodzieży), wyjazdy krajowe i zagraniczne (Litwa, Łotwa, Ukraina). Z funduszy UE realizowanych jest 6 programów - z Łotwą i Litwą. "Zaciszańska nuta" to tytuł piosenki i nazwa zespołu, który zaprezentował się na scenie podczas jubileuszu Domu Kultury. Przed kolejnym występem artystycznym był jeszcze jeden jubileusz. Pracownicy DK "Zacisze": Marzena Szychułda i Zbigniew Darda podziękowali Bożennie Dydek, która od 10 lat kieruje tą placówką, jest niezwykle aktywna, dynamiczna; podejmuje wciąż nowe, kreatywne zadania; jest menedżerem i strategiem; dzięki niej DK "Zacisze" to miejsce rodzinne, przyjazne dzieciom, młodzieży i dorosłym. Wraz z podziękowaniami z tej samej okazji Jubilatka otrzymała bukiet kwiatów i laptopa od przedstawicieli władz Targówka: przewodniczącego rady Zbigniewa Poczesnego i wiceburmistrza Krzysztofa Bugli. W drugiej części na scenie pojawił się gość z placówki o 12 lat starszej od DK "Zacisze" - "Piwnicy pod Baranami" - Jacek Wójcicki i akompaniujący mu Konrad Mastyło. Był to piękny, wielokulturowy koncert, ze wspólnym śpiewaniem refrenów pieśni i piosenek włoskich, francuskich, polskich, cygańskich, węgierskich, amerykańskich, radzieckich. Artysta zachwycił głosem, gestem, tanecznym ruchem, mimiką, kontaktem z widownią; był śpiewakiem i konferansjerem, nie stroniącym od dowcipów, np. o nie wymienionej z nazwiska piosenkarce, która zapowiedziała piosenki ze swej młodości; z widowni poproszono o ... Bogurodzicę. Po owacji na stojąco Jacek Wójcicki pożegnał się przebojem Jana Kiepury "Brunetki, blondynki". Po emocjach koncertowych można było w sali wystawowej obejrzeć działania DK "Zacisze", utrwalone na zdjęciach Zbigniewa Dardy i posmakować jubileuszowego tortu z niebieską polewą. Przy tej okazji poprosiliśmy Panią dyrektor, by wypowiedziała jakieś życzenie. Bożenna Dydek powiedziała: "By dobra gwiazda czuwała na "Zaciszem". Choć lubię zmiany, teraz chcę, by utrzymywała się stabilizacja, by wśród pracowników było jak najmniej zmian. Program można realizować tylko wtedy, gdy ma się ludzi-fachowców." Jacka Wójcickiego zapytaliśmy, jak wygląda jego zacisze. "Moje zacisze domowe to jest cisza. Bardzo ciekawe są odgłosy natury - wszystko, co nie jest muzyką. Tego nie słyszymy na co dzień, bo zagłusza nam muzyka. Denerwuję się, gdy jeżdżę na nartach: głośniki na słupach grają muzykę, a ja nie słyszę drzew ani gór. W tramwaju też gra muzyka. Na ulicy ludzie odcinają się od świata, nosząc słuchawki od telefonów albo MP3. Ludzie strasznie się od siebie izolują; po ulicy chodzą mikrokosmosy. Na szczęście, ja jestem jeszcze z tej Galicji, z krakowskiego domu, gdzie nie bano się "zaczepiać" ludzi - rozmawiać w sklepie czy tramwaju, nawiązywać kontakt. Zaczynam rozmowę od zwykłego "co tam słychać?", "skąd Pani jedzie" lub "dokąd Pani jedzie?". Próbuję to wprowadzić w Warszawie, ale jestem postrzegany jako troszkę nienormalny. Czasem w sklepie zagadam: "Ma Pani ładny pierścionek, ładny sweterek". Wszyscy są oburzeni albo przestraszeni, nie przyzwyczajeni do tego. Mimo wszystko, będę to robił, ponieważ mam małe mieszkanie w Warszawie; nie sprowadzę się tu, ale będę częściej bywał". Tak to się zaczęłoW latach 50. XX wieku na Zaciszu nie było żadnego ośrodka kulturalnego. W trakcie budowy szkoły, którą otwarto w 1962 roku, zawiązał się Społeczny Komitet Budowy Domu Kultury. Przewodniczącym został Józef Szewczyk.W czynie społecznym mieszkańcy wykonali wykopy, zniwelowali i uporządkowali plac, potem go ogrodzili. Wartość czynów społecznych oszacowano na 256 tys. zł. 21 czerwca 1964 roku nastąpiło uroczyste wmurowanie kamienia węgielnego na placu, przeznaczonym pod budowę, przy ul. Blokowej 1, obok ul. Generalskiej (dziś Radzymińska). Pracownicy Wydziału Architektury DRN Praga Północ nieodpłatnie opracowali dokumentację techniczną. W czynie społecznym inż. arch. Adam Matarewicz wykonał projekt Domu Kultury; potem zdecydowano o zmianach, m.in. nadbudowaniu piętra i powiększeniu kubatury ogólnej. Budowa obiektu trwała 23 miesiące. Blisko połowę robót wykonali społecznie mieszkańcy Zacisza. 30 września 1967 roku, w ramach obchodów inaugurujących rok kulturalny w dzielnicy Praga Północ, nastąpiło uroczyste przekazanie mieszkańcom Dzielnicowego Domu Kultury na Zaciszu. Znajdowała się w nim sala widowiskowa na 220 miejsc, klub, kawiarnia, sale do zajęć z młodzieżą i zespołami artystycznymi. Kierownikiem placówki został Ryszard Konwerski, po nim funkcję tę objęła Aleksandra Kutyna, następnie: Wanda Ścieżyńska, Marian Krawczyk, Tadeusz Konador. Od połowy 1997 roku placówkę prowadzi Bożenna Dydek.
K.
|