Chłodnym okiem
Wet za wet Przeglądając w zamierzchłych wydawnictwach rysunki Andrzeja Mleczki trafiłem taki, na którym dwaj w bardzo podeszłym wieku działacze, jeden lewicy, a drugi KPN toczą spór nierozwiązywalny - spór o pryncypia. Spór może przerwać tylko zejście jednego z nich. Są to ostatni działacz lewicy i ostatni działacz KPN. Trochę Andrzej Mleczko się pomylił, bo lewica nadal istnieje i ma się coraz lepiej; fakt, że po KPN-ie nie pozostał ślad (młodszym czytelnikom należy przypomnieć, iż KPN był jedną z wielu powstałych i zaginionych w pomroce dziejów III RP prawicowych partii politycznych, który pozostawił tylko swój ślad w tekstach piosenek - patrz Big Cyc i Makumba). Dlaczego jednak wspominam o tym rysunku? Wykpiwa on bezsensowny spór bez możliwości osiągnięcia kompromisu. Gdyby dziś Andrzej Mleczko rysunek swój rewitalizował, autorami sporu musiałby uczynnić polityków PO i PiS. To co się dzieje od sześciu miesięcy w Polsce będzie długo analizowane przez przyszłych historyków, a czeka na nich wiele pułapek, już dziś zastawianych. Tragiczna śmierć 96 osób zdaje się być wycierana przez tryby historii i sprowadzana tylko do osoby nieżyjącego prezydenta. Kto dziś pamięta ile osób zginęło z generałem Sikorskim na Gibraltarze? Tak mielą młyny dziejów. Zapomnieniu ulegnie przyczyna tego tragicznego lotu, związana z zamiarem oddania hołdu pomordowanym w Katyniu w roku wyborczym wywołana "bieżączką" polityczną. Pozostanie sam fakt katastrofy i spiskowe teorie dziejów. Prawdy powszechnie znane dziś wcale nie muszą obowiązywać za lat kilkanaście i kilkadziesiąt. Zawsze ktoś będzie chciał z nich zrobić użytek na potrzeby bieżącej polityki lub zarobienia paru złotych. Gdzie są dziś ci, którzy pisali o strzale w głowę Sikorskiego -powstał nawet film z takim wątkiem. Czy ekshumacja przekonała wszystkich - nie, a powinna, przecież po kuli pozostaje w czaszce dziura, tej zaś nie było. Zapewne nie odstręczy to domorosłych historyków od tworzenia kolejnych teorii. Śmierć osób lecących do Smoleńska i następujące po tym wydarzenia to dopiero żer dla hien. Nie ma właściwie dnia, by w mediach nie pojawiały się informacje z tym związane. Szczytem są dla mnie podawane "informacje" o rozmowach osób, które to jakoby przeżyły katastrofę ze swoimi bliskimi, a zginęły dopiero później - w domyśle autorów takich debilnych artykułów zapewne zastrzelone przez agentów KGB, którzy na rozkaz Tuska i Putina doprowadzili do zamachu na prezydenta. To jest niebezpieczne, takie w podtekstach insynuacje odciągają uwagę od istoty rzeczy. Tak samo jak większość z Państwa, chcę wiedzieć. Chcę wiedzieć: co, czy kto zawiódł? Czy i gdzie naruszono procedury po naszej i rosyjskiej stronie? Co zrobić, by taka sytuacja nigdy się nie powtórzyła? Wszak zginęli tam i moi znajomi, których odprowadzałem w ostatnia drogę. Ta śmierć na długie lata zaciąży nad polską polityką. Dopóki na czele PiS będzie stał Jarosław Kaczyński, a stał będzie dopóty, dopóki jego najbliższe odtoczenie będzie miało szansę walki o mandaty parlamentarne, będzie to najważniejszy motyw działania lidera PiS. Spadek sondaży tej partii poniżej 10% to koniec jej Prezesa, którego dziś - w mojej ocenie - nawet widok premierów Tuska i Putina w pokutnych worach u stóp Katedry Wawelskiej nie byłby w stanie usatysfakcjonować i doprowadzić do końca wojny polsko-polskiej. Trwać ona będzie do ostatniego działacza PO i PiS.
Ireneusz Tondera
radny Dzielnicy Praga Północ Sojusz Lewicy Demokratycznej |